Trudna sztuka stawania się artystą
Cykl lekcji – „Kino o kinie” – rozpoczęliśmy od przypomnienia „Amatora” Krzysztofa Kieślowskiego – ale tym razem – skupiliśmy uwagę na „opowieści” o realizacji czy samorealizacji człowieka poprzez sztukę. Główny bohater – Filip Mosz, skromny urzędnik gdzieś na prowincji, stał się kimś w skali przedsiębiorstwa, w którym pracuje, swego miasta, a z czasem prawie kraju. Trochę niechcący i z przypadku. Kupił sobie kamerę filmową, aby rejestrować rozwój swego dziecka. Potem dyrektor zaproponował mu robienie filmowej kroniki zakładu, a Filip Mosz w tym zasmakował i zaczął robić filmy o zakładzie, mieście, i opowiadać o tym prawdę. W końcu Mosz pod presją dyrektora ustąpił, ale nie skapitulował. Pod wpływem perswazji wspomnianego dyrektora, że nie należy zawsze i wszędzie mówić prawdy, niszczy swoją ostatnią naświetloną taśmę. To powoduje, że w ostatniej scenie skieruje kamerę na siebie, ale nie będzie to gest samobójczy, ani ucieczka od świata – to jest po prostu stawanie się artystą.
Sięgając do historii – „filmów o filmowcach” – należałoby zacząć od „Deszczowej Piosenki” z 1952 roku (reż. Gene Kelly, Stanley Donen). W filmie w przezabawny sposób zostały pokazane pierwsze próby robienia filmów dźwiękowych, pojawiały się problemy z mikrofonem, powstał także pomysł dubbingowania gwiazdy filmu, która miała nieodpowiedni głos. Wynika z tego wiele komicznych sytuacji. Przy okazji omawiania tego filmu odnieśliśmy się także do przedstawienia „Deszczowa piosenka” granego w Teatrze Muzycznym Roma w Warszawie – w którym „starsze roczniki” miały przyjemność uczestniczyć.
Kolejne dwa filmy to także hołd złożony epoce kina niemego: „Nickelodeon” (1976), reż. Peter Bogdanovich, „Nieme kino” (Silent Movie, 1976), reż. Mel Brooks. W „Nikledeonie” znakomity duet Burt Reynolds i Ryan O’Neal – każdego widza na pewno rozbawi do łez. Widać, że reżysera bardzo fascynował wczesny okres kinematografii – film jest nostalgiczny i zabawny, lekki i błyskotliwy, pełen ironii, nie pozbawiony slapstickowego humoru, dobrze wyreżyserowany i zagrany.
Mel Brooks to z kolei specjalista od parodii, który wpadł na genialny pomysł zrobienia filmu niemego w latach 70. Zagrali w nim znani aktorzy, żartujący z siebie samych. Paul Newman, Burt Reynolds, James Caan, Marcel Marceau, Liza Minnelli i żona reżysera, Anne Bancroft – każdy z nich ma tu swoje pięć minut. Trio głównych wykonawców: Mel Brooks, Dom DeLuise i Marty Feldman żartują sobie z przemysłu filmowego, a wszystko utrzymane jest w odpowiednim tempie, typowym dla komedii slapstickowej – podgatunku, który najbardziej kojarzy się z epoką niemego kina, epoką Charliego Chaplina, Bustera Keatona i Harolda Lloyda.[1]
Jeżeli jesteśmy już przy filmach Mela Brooksa niezapomniana scena „filmu w filmie” występuje w „Płonących siodłach” obrazu z 1974 roku. Finałowa scena z salonu z dzikiego zachodu przenosi nas do sąsiedniego studia, gdzie kręci się efektowną rewię (w zupełni innym filmie). Kulminacyjny pojedynek bohatera z czarnym charakterem ma miejsce przed chińskim teatrem Graumana w Los Angeles… po czym zwycięzca wchodzi do kina, by dowiedzieć się, jak zakończy się jego historia. A kończy się bardziej niż symbolicznie: jeździec znikąd wraca donikąd, przesiadając się po drodze z konia do cadillaca.
Fenomen bezgranicznej fascynacji kinem możemy także odnaleźć w filmie Woody’ego Allena „Purpurowa róża z Kairu”. Znakomitym chwytem, który organizuje całą fabułę stało się założenie, że aktor popularnego filmu zejdzie w trakcie wyświetlania z ekranu i wyjdzie z sali kina z prostoduszną kinomanką, zakochana w jego ekranowym obrazie. Tymczasem na ekranie – pełna konsternacja – aktorzy pozbawieni głównego bohatera nie mogą grać dalej. Publiczność się wścieka … Film jest znakomitym materiałem edukacyjnym – w sposób karykaturalny ujawnia przepaść między kinem a życiem.
I na koniec coś z filmu polskiego – „Pogoń za Adamem” (1970) – ostatni film Jerzego Zarzyckiego. Scenariusz na podstawie własnej powieści i osobistych doświadczeń napisał Jerzy Stefan Stawiński. Wykorzystywanie retrospekcji i techniki „filmu w filmie” posłużyło reżyserowi do krytycznego rozliczenia z obecnością tematyki wojennej w polskiej kinematografii.
A na zakończenie cyklu lekcji „Kino o kinie”, coś dla spostrzegawczych miłośników „X muzy” – „Samochodzik i Templariusze” w reżyserii Huberta Drapelli z 1971 roku. Niewątpliwie do „smaczków filmu” należą dwie sceny, kiedy reżyser i aktorzy wykonują przysłowiowe „mrugnięcie do widza”.
Jedną z bohaterek poszukujących skarbu gra Danuta Szaflarska – gwiazda powojennej komedii „Skarb”. Gdy na polu namiotowym rozmawia o „wspólnikach do skarbu”, przechodzący obok mężczyzna reaguje: Skarb? Widziałem! Gdzie? Wczoraj. W telewizji. Bardzo dobry film. Po czym Szaflarska podnosi brzeg słomkowego kapelusza, przymyka z fałszywą skromnością oczy i odpiera: Znam! Turysta odchodzi zakłopotany, ale krok później zaczyna „rozumieć” i uśmiecha się (w tle tej sceny pobrzmiewają nuty melodii z filmu.
W Malborku, podczas zwiedzania zamku, przewodniczka grupy (w tej roli Alina Janowska) pogania wycieczkę. W pewnym momencie rozbrzmiewa melodia z serialu „Stawka większa niż życie”, a przewodniczka, patrząc na Pana Tomasza mówi „Skąd ja go znam?”. Jest to nawiązanie do odcinka Cafe Rose serialu „Stawka większa niż życie”, w którym w rolę Hansa Klossa wciela się Stanisław Mikulski, a w rolę Madame Rose Alina Janowska.
Koordynator działań edukacyjno-filmowych: Wojciech Szymański nauczyciel języka polskiego w LO Nr I im. St. Staszica w Ostrowcu Świętokrzyskim
[1] Filmy o kręceniu filmów – artykuł https://filmowo.net/artykuly/filmy-o-kreceniu-filmow/